niedziela, 19 kwietnia 2009

Chwalipięta

Od czego by tu zacząć… Jako sześcioletni chłopak uległem wypadkowi. Uderzyłem nogą w szybę i w okolicę kostki wbiło mi się kilka kawałków szkła. Leżałem potem w szpitalu, gdzie mi je wyciągano. Zaskutkowało (bardzo brzydkie słowo) to później moją niechęcią do zespołowych gier szczególnie „w nogę”, bo często nawet lekkie kopnięcie w tą nogę odczuwałem bardzo boleśnie. Zresztą do dziś noszę w niej kawałek szkła, bo był taki mały, że chirurg nie chciał dalej kroić mi nogi, aby go wyciągnąć.
Tak dożyłem chwili, gdy przyszło urzędowe pismo zapraszające mnie do stawienia się przed szacowną komisją poborową. Tu muszę wtrącić małą dygresję. Otóż siostra moja pracowała w jakichś strukturach służby zdrowia jako siła niemedyczna (panna musiała coś robić przed studiami). Wykorzystała swoje znajomości i opisała moją przypadłość znajomemu lekarzowi, który był właśnie członkiem tej komisji. Cel był jasny. Chodziło o to, żebym dostał kategorię „D” (czyli do dupy) i był skutecznie od służby wojskowej uwolniony. Czyniła to zgodnie z duchem jaki panował w przeważającej części społeczeństwa w owym czasie.
Tak więc, określonego dnia stawiłem się przed komisją. Siostra zapomniała o jednym. Zapomniała o tych swoich zabiegach powiadomić mnie. Zresztą w swoim młodzieńczym poczuciu dumy z osiągniętej sprawności fizycznej wątpię czy bym chciał być posiadaczem owej niechlubnej kategorii „D”. Nie chciałem robić z siebie kaleki, a i tak byłem pewien że do wojska nie pójdę, bo przecież na pewno będę studiował. Ale wracajmy do sedna. Po przejściu wszystkich wymaganych formalności nastąpiła faza lekarska. Kazano rozebrać się do rosołu i nastąpiło: ważenie, mierzenie, badanie słuchu, wzroku i wreszcie ogólne oględziny. Jakiś upierdliwy lekarz z dziwnym błyskiem w oku zaczął przyglądać się mojej nodze. Spytał, czy mnie nie boli. Nie. Naprawdę? Nie! To zobaczymy. Schylił się i zaczął ściskać mnie w najbardziej bolącym miejscu (skąd wiedział gdzie cisnąć?). Ciarki mi się pokazały, ale nie ruszyłem nogą i na pytanie czy boli odpowiedziałem spokojnie NIE!!! Dostałem tą swoją chcianą kategorię „A” i mogłem sobie iść do domu.
W domu odpytka jak było. Odpowiedziałem, że w porządku, tylko jakiś facet męczył mnie z nogą. Z dumą oznajmiłem, że ledwo wytrzymałem. Mało przejąłem się rozpaczą (o dziwo głównie) siostry.
W życiu różnie bywa. Tak się złożyło, że z przyczyn niezależnych ode mnie (wina oczywiście rozbujałych hormonów) nie otrzymałem promocji do klasy jedenastej i rok musiałem powtarzać. W efekcie po zdaniu matury we wrześniu poszedłem „w kamasze”.

Brak komentarzy: