sobota, 14 listopada 2009

Wspominki

Kolega z pracy, mój zmiennik - (byłem tak jak i on sztygarem) jako niepalący stale narzekał, że zostawiam w biurze na (powierzchni kopalni) w popielniczce niesprzątnięte niedopałki. Wtedy jeszcze nie potrafiłem zrozumieć dlaczego mu te kilka niedopałków tak bardzo przeszkadza. Przecież jak przyjdzie sprzątaczka, to i tak posprząta. Żeby mnie zdopingować pewnego razu napisał mi taki wierszyk:
Całą zmianę palacz pali i pali,
Ale na koniec zmiany pety wywali.
A jeśli nie jest tą co ryje,
To nawet popielniczkę umyje.
Myślał, że ze mną mu tak łatwo pójdzie. W odpowiedzi odpisałem mu:
Miły Jasiu. Twe wierszyki
Pomieszały moje szyki.
Popielniczki nie czyściłem,
Bo zajęty pracą byłem.
Zapatrzyłem się na cycki,
Nie umyłem popielniczki.
Gwoli wyjaśnienia co tu do rzeczy mają przytoczone w wierszyku rzeczone „cycki” podaję, że jak przystało na „męskie” pomieszczenie w owych czasach (luty 1984 rok) na poczesnym miejscu w sztygarówce umieszczona była całkiem gustowna fotografia jakiejś młodej dziewoi, która chełpiła się również swoim biustem. Cała sprawa przypomniała mi się, bo Grażka robiła porządki w swoich papierach (ewenement) i natknęła się na kartkę na której owe wierszyki były napisane. Nieszczęsny, nieopatrznie wtedy jej o zdarzeniu opowiedziałem. Ta oczywiście wymogła na mnie, żebym te wierszyki dla niej uwiecznił, a ona to skrzętnie zarchiwizowała.
Ech!! Łezka w oku się zakręciła. To były czasy. Człowiek był młody silny i całowany (Grażka może się wypierać, ale w tej sprawie nie ma prawa głosu). Świat leżał u mych stóp.
Dało się zauważyć pewne zjawisko. Otóż wskutek otwarcia się kraju w epoce „Gierkowskiej” na „Zachód”, kontakty z tamtymi krajami zaowocowały między innymi tym, że zaczęła się pojawiać literatura „piękna”. Mówiąc piękna nie mam na myśli tekstów pisanych, tylko wizualnych. Ludzie zaczęli przemycać przez granicę (a jakże jeszcze wtedy całkiem szczelną) całą masę „świerszczyków” i broszurek. Robili to nie bacząc na niebezpieczeństwo wpadki, która równała się cofnięciem paszportu. Do dobrego tonu należało mieć na podorędziu kilka egzemplarzy literatury z przemytu. Afisze i rozkładówki były szczytem marzeń każdego. O ile w biurach na powierzchni istniał jeszcze „cień przyzwoitości” i zdjęciami wyklejane były wewnętrzne strony biurek i szafek na dokumenty, o tyle w komorach oddziałowych na dole panowały inne warunki. Najokazalsze rozkładówki pyszniły się na tablicach ogłoszeń i ścianach. Człowiek z przyjemnością odczytywał z tych tablic najnowsze polecenia kierownika oddziału. Co ciekawe, te wszystkie zdjęcia w demokratycznej zgodzie istniały obok jakiegoś świętego obrazka, czy krzyża, również obowiązkowo wiszącego w każdej komorze. Mimo, że wielokrotnie przeżyłem niejedną inspekcję różnych osobistości kontrolujących i wizytujących nasze komory, to nigdy nie spotkałem się z najmniejszą uwagą o niestosowności wieszania takich rzeczy.

Brak komentarzy: